Strona główna | Mapa serwisu | English version
Serduszkowy król
HOBBY > LITERATURA > Serduszkowy król
Serduszkowy król


W mieście nieznanym, przy ulicy niczyjej stoi przedszkole. Do tego przedszkola chodzą same grzeczne i wesołe dzieci. Co rano przed wejściem wycierają buty i z uśmiechnięta buzia wchodzą do środka. Tam czeka już na nich pani, która zaprasza do Sali pełnej przeróżnych zabawek.
    Wszystkie sale w tym przedszkolu są wesołe i kolorowe. Zachęcają dzieci do nauki i zabawy. Dzieci chętnie tu przychodzą i wesoło się bawią.
    Ale był taki dzień, że wszystko było inaczej. Rano zepsuł się zamek przy furtce i rodzice z dziećmi stali pod bramą i czekali aż dozorca otworzy bramę. Potem Jola na schodach przewróciła się i zbiła kolano.
     A potem, potem było jeszcze gorzej.
    Przed samym śniadaniem wpadł do sali nowy chłopiec. Poprzewracał zabawki, popsuł chłopcom budowlę z klocków i zabrał dziewczynkom lalkę z wózka. Wszystkie dzieci stanęły i nie wiedziały, co się dzieje. Nawet pani była zdziwiona tym, co się stało.
    Kiedy na chwilę zapanował w Sali spokój pani podeszła do chłopca, wzięła go za rękę i zapytała?
- Jak masz na imię?
Marek – odpowiedział chłopiec.
- Witamy Cię Marku w naszym przedszkolu. Ale u nas dzieci się tak nie zachowują.
- Ale tak jest fajnie.
- Nie, Marku, tak nie jest fajnie. Zobacz, dziewczynki płaczą, chłopcom też jest smutno, bo zepsułeś im taki ładny zamek.
- No i co? Zapytał Marek.
- Posłuchaj, jak chcesz to dzieci pokażą Ci, jak trzeba się bawić. Będziesz miał wtedy dużo kolegów i będzie nam wszystkim wesoło.
- No dobra.
- To teraz pomożesz chłopcom posprzątać rozrzucone klocki, bo czas na śniadanie. A po śniadaniu dzieci pokażą Ci, jak trzeba się bawić.
    Podczas śniadania Marek też nie mógł usiedzieć. Wiercąc się na krzesełku wylał mleko i nakruszył na stoliku. Potem wstał i zaczął chodzić po Sali. Dla dzieci było to dziwne. Patrzyły tylko na panią i czekały, co będzie dalej.
    Po śniadaniu pani zebrała dzieci na dywanie i zaprosiła do „ serduszkowej zabawy”. Dzieci były bardzo ciekawe, co to za zabawa. Nigdy jeszcze nie bawiły się w taką zabawę.
- Posłuchajcie!.
    Zabawa polega na zbieraniu w ciągu dnia serduszek za dobre zachowanie. Za każdą ładną zabawę, dobrze wykonane zadanie czy miłe słowo dostawać będziecie ode mnie czerwone serduszko. Pod koniec dnia zobaczymy, kto zostanie „ serduszkowym królem”. Na początek dostaniecie w nagrodę po pięć serduszek. Do nich będziemy dodawać następne lub oddawać. Mam nadzieję, że nikt nie będzie musiał oddawać serduszek.
    Na tablicy przy każdym nazwisku pani przypięła serduszka i przypomniała z dziećmi umowy obowiązujące w grupie. Dzieci wymieniały kolejno umowy, a Marek słuchał, ale już chyba przy trzeciej umowie znudził się i zaczął się kręcić, odwracać i zaczepiać dzieci. Dzieciom się to nie podobało i za takie zachowanie odebrały Markowi pierwsze serduszko. Marek spojrzał tylko na dzieci i nadal zajmował się swoimi sprawami.
    Czas już zacząć naszą zabawę – powiedziała pani.
     Każde z was może wybrać sobie jakieś zajęcie i robić coś, na co ma ochotę.
- Ja chcę lepić z plasteliny – powiedziała Marysia.
- Ja chcę wycinać z kolorowego papieru – powiedział Tomek.
    Każde dziecko zajęło się tym, czym chciało. Tylko Marek stał na środku sali i przez chwilę przyglądał się dzieciom. Pani obserwowała Marka i zastanawiała się, czym zainteresować chłopca. Co pomoże mu w adaptacji do przedszkola.
    Marek próbował zainteresować się zabawą. Obserwował dzieci, włączał się nawet do zabawy, ale zawsze coś „zepsuł” i sprawił komuś przykrość. Zostało już mu tylko jedno serduszko. Zrobiło mu się trochę przykro. Dzieciom serduszek przybywało, a jemu ubywało.
    Pani widząc smutną minę chłopca zaproponowała mu malowanie, ale inne niż zawsze. Przygotowała na tacy farby, położyła na stole dużą kartkę papieru i poprosiła, żeby Marek namalował palcami obraz, który potem powiesimy na szatni.. Trochę się zdziwił, nigdy nie malował palcami. Zawsze mu mama mówiła, że musi być czysty, a tu brudzić ręce. Miał trochę oporu, ale przykład pani przekonał go.
    Marek włożył ręce w farbę i widać było jak uśmiechnęły mu się oczy. To zajęcie było dla niego. Malował palcami, stemplował, mieszał kolory i świetnie się przy tym bawił. Dzieło wyszło super. Za taką pracę dostał oczywiście serduszko.
    Pani widząc radość w jego oczach zaproponowała mu następną zabawę. Dała Markowi kłębek wełny, z którego miał układać różne wzory. Mógł wełnę w dowolny sposób układać na dywanie, plątać, podrzucać motkiem i obserwować, co się dzieje z nitką. W czasie zabawy mógł opowiadać, co ułożył, jakie znaki i figury powstały. Zabawa podobała się chłopcu i nic i nikt poza tym nie interesował chłopca. Pani pochwaliła Marka i dała mu następne serduszko. Widać było, że potem Marek starał się być grzeczny i zbierać serduszka.
    Pierwszego dnia nie udało mu się zostać „serduszkowym” królem, ale zabawa tak mu się spodobała, że następnego dnia i przez kilka kolejnych prosił o tę zabawę.
    Dzieciom też się to spodobało, a najbardziej spodobało im się zachowanie Marka. Miewał jeszcze swoje złe chwile i nieraz komuś zrobił przykrość, ale było to rzadko. Powoli uczył bawić się z dziećmi i przestrzegać grupowych umów. Za to wszystko w piątek dzieci przyznały Markowi tyle serduszek, że został „serduszkowym” królem.








To jest stopka