Strona główna | Mapa serwisu | English version
SAMOCHODZIK
HOBBY > LITERATURA > SAMOCHODZIK
Wpisz zawartość strony
SAMOCHODZIK


Krzyś jest pięcioletnim chłopcem. Od września zaczął chodzić do przedszkola. Bardzo się cieszył z tego faktu, bo był chłopcem śmiałym, towarzyskim, lubiącym ruch wokół siebie i zainteresowanie swoją osobą.

W przedszkolu więc znalazł wszystko to, co chciał i lubił. Dużo kolegów, możliwość zaspokojenia swojej ciekawości, głodu informacji, oraz „popisania się” przed kolegami.

Krzyś w przedszkolu uchodził za spokojnego i inteligentnego chłopca. Nie popadał w konflikty z kolegami, nie przeszkadzał na zajęciach i był bardzo miły do dorosłych. Lubił przebywać w towarzystwie dorosłych, bo wychowywał się wśród dorosłych. Nieraz nawet pani w przedszkolu mówiła o Krzysiu „mały dorosły”.

Oczywiście, nie było zawsze tak pięknie. Krzyś miał także swoje złe dni. I właśnie takiego jednego dnia wydarzył się ten tragiczny wypadek.

Krzyś miał jedną słabość. Interesowały go samochody, ale to jego zainteresowanie samochodami było tak mocne, że nic więcej się nie liczyło, kiedy przed oczami Krzysia pojawiał się samochód. Musiał go dokładnie obejrzeć, dotknąć, pozaglądać, gdzie tylko się dało, do środka, pod koła, z przodu, z tyłu. Każdy samochód budził w Krzysiu zainteresowanie i nieodpartą chęć dokładnego obejrzenia go. Tak było i tego dnia.

Krzyś szedł z mamą na spacer. Jak zawsze grzecznie, za rękę. Rozglądał się ciekawie dokoła i rozmawiał cały czas z mamą, oczywiście o samochodach. Właśnie dochodzili do przejścia, kiedy pod blok, po drugiej stronie ulicy podjechał piękny czarno – złoty samochód. Krzyś nie wytrzymał, wyrwał się mamie prosto pod nadjeżdżający samochód. Całe szczęście, że kierowca zdążył trochę wyhamować i wszystko skończyło się niezbyt tragicznie. Krzyś i mama oczywiście zostali „pouczeni” przez kierowcę samochodu, a dodatkowo Krzyś musiał jechać do szpitala. Tam przeszedł serię badań i ostatecznie skończyło się na złamanej nodze i ręce. Niby nic, ale kłopot dla wszystkich i cierpienie dla dziecka. Zbytnia ciekawość została ukarana, ale czy to wystarczy, żeby nauczyć chłopca. Rodzice, a właściwie tata postanowił wzmocnić nauki i za złe zachowanie chłopca schował na jakiś czas kolekcję samochodów Krzysia, które tak bardzo lubił i które były dla niego najlepszą zabawą. Dla Krzysia nastąpiły ciężkie dni. Nie mógł chodzić do przedszkola i bawić się z kolegami, chodzić, biegać i cieszyć się tym wszystkim, co wcześniej. Siedział teraz całe dnie przy oknie i wyglądał na ulicę. Patrzył smutno na idące z przedszkola czy szkoły dzieci, na bawiących się w piaskownicy chłopców i wreszcie na samochody. Te małe i te większe, jadące i stojące. A najbardziej to interesował go ten czarno – złoty, przez który to wszystko się stało. Samochód ten nadal stał pod sąsiednim blokiem i kusił Krzysia. Kiedy chłopcu było naprawdę smutno brał swoje gazetki i książki o samochodach i przeglądał. Opowiadał sobie przy tym najróżniejsze dziwne historie. Każdy samochodzik z jego gazetki czy kolekcji miał przypisaną jakąś historię. Krzyś opowiadał ją z takim przejęciem, ze koledzy nie wiedzieli, czy to prawda, czy bajka. Sam Krzyś nieraz nie wiedział, jak to naprawdę jest.

Teraz, kiedy nie miał swoich samochodów było mu jeszcze smutniej. Wszędzie, gdzie spojrzał to widział samochody, kiedy kładł się spać, to miał nadzieje, ze jak się obudzi to wszystko będzie na swoim miejscu. Ale tak nie było. Krzysiowi więc, co noc śniły się samochody i przygody z nimi związane. Śniło mu się jednej nocy, że siedzi za kierownicą tego pięknego czarno – złotego samochodu. Jedzie ulicami miasta, a wszyscy kierowcy przyglądają mu się i zjeżdżają z drogi. On czuje się taki ważny. Wszyscy machają do niego rękami, wydaje mu się, że jest wielkim aktorem, znanym i lubianym przez wszystkich. Innym razem śniło mu się, że jest kierowcą rajdowym i bierze udział w bardzo ważnym rajdzie, przeżywa różne przygody i kiedy wydaje mu się, że już jest prawie na mecie, coś go wstrzymuje i cofa do tyłu. On męcząc się i walcząc ze swoim samochodem budzi się i nie wie, co było dalej. Najwięcej snów miał jednak z samochodem strażackim lub policyjnym. Często mu się śniło, że był dzielnym strażakiem lub policjantem. Ale teraz takie senne przygody wybijały go ze snu i wracał koszmar wypadku. Czas jednak mijał i nadszedł czas, kiedy Krzysiowi zdjęli gips. Nie mógł co prawda iść jeszcze do przedszkola, ale mógł już z rodzicami wychodzić na spacery. Wtedy też poprosił tatę, aby oddał mu samochody, bo już zrozumiał, że zrobił źle i nie będzie już nigdy tak robił. Tata jednak nie chciał tak szybko się zgodzić i zaproponował Krzysiowi egzamin. Powiedział do syna:

- Jeżeli przez miesiąc nic nie zbroisz, nie będziesz próbował sam przechodzić lub przebiegać przez jezdnię i nauczysz się przepisów ruchu drogowego, ja Ci pomogę to za miesiąc samochodziki wrócą do Ciebie.

- zgoda odpowiedział Krzyś. A jeżeli wcześniej zdam egzamin z przepisów?

- Za każdą dobrą odpowiedź, jeden samochodzik dla Ciebie.

Krzyś pilnie uczył się z tatą. Wieczorami w domu, a potem rano lub popołudniu praktycznie zdawał egzamin. Chodził z tatą na skrzyżowanie i pod bacznym jego okiem uczył się przechodzić przez jezdnię. Szybko odzyskał samochodziki, nauczył się prawidłowo przechodzić przez ulicę i zrozumiał, że nigdy nie wolno wbiegać na jednię.

Teraz był już specjalistą od ruchu drogowego. Pomagał nawet pani w przedszkolu prowadzić zajęcia na te tematy.

W domu też wszystko wróciło do normy. Krzyś przeprosił swoich rodziców i już nigdy nie powtórzył się podobny wypadek.


To jest stopka