Strona główna | Mapa serwisu | English version
latawiec
HOBBY > LITERATURA > latawiec
LATAWIEC

    Właśnie skończyły się wakacje i rozpoczął się wrzesień. Czas nauki i nowych szkolnych obowiązków dla Pawła, który pierwszy raz poszedł do szkolnej zerówki. Wszystko było dla niego nowe i interesujące. Każdy dzień w szkole przynosił nowe wrażenia.

    Tego roku chłopcy czekali na jeszcze inne wrażenia. Były to wrażenia związane z udziałem w corocznych pokazach akrobacji samolotowej, a właściwie w konkursie latających modeli samolotów i puszczaniu latawców. Dla chłopców miała to być wielka frajda, szczególnie dla starszych Jacka i Tomka. Oni już od dawna żyli tymi pokazami, oglądali zdjęcia z poprzednich pokazów, czytali o pilotach mających wystąpić na tych pokazach. Paweł przysłuchiwał się tym opowieściom, ale niewiele z tego rozumiał. Bracia tylko mówili: Jesteś za mały, nie wtrącaj się, idź baw się swoimi samochodami. Chłopiec grzecznie odchodził do swoich zabaw, ale nadal przysłuchiwał się braciom i przyglądał się temu, co oni robią. Myślał tylko:

- Jak będę starszy, to też będę interesował się samolotami. Też będę sklejał modele i puszczał je.

    Na razie bawił się w kąciku i patrzył, jak bracia zaczęli przygotowywać samoloty na zawody. Podszedł nieśmiało do Tomka i poprosił:

- Zrób mi też taki samolot, chcę z wami popuszczać.

- Nie przeszkadzaj, jesteś za mały – odpowiedział Tomek.

- Mały i mały! Ja już jestem duży. Chodzę do zerówki.

- Jak będziesz chodził do szkoły, to może wtedy Ci zrobimy samolot. A teraz idź się baw i nie przeszkadzaj nam. Pawełek odszedł. Usiadł w kącie pokoju i zrobiło mu się bardzo smutno. Podszedł do komputera, włączył sobie film z zawodów samolotowych i puszczania latawców. Oglądał z wielkim zainteresowaniem i oczy mu się tylko śmiały, jak na niebie pojawiał się kolejny latawiec.

    Wtedy do głowy wpadł mu nowy pomysł. Będę puszczał latawca. Przyglądał się uważnie latawcom. Co jeden to ładniejszy, bardziej kolorowy i bardziej pomysłowy w kształcie. Siedział jeszcze długo przed komputerem i wymyślał swój własny latawiec. Kiedy już wszystko dokładnie przemyślał i narysował projekt latawca, znów poszedł do braci. Tym razem do Jacka.

- Jacek! Zrób mi taki latawiec. Chcę puszczać latawce, brać udział w zawodach, tak jak wy.

- Znów coś nowego wymyśliłeś. Nie mam czasu na Twojego latawca. Idź poproś Tomka.

- Tomek zrób mi latawca. Tu mam wzór. Wy będziecie puszczać samoloty, a ja latawca.

- Daj spokój! Jesteś za mały na takie zawody. Idź do taty, może on się pobawi z Tobą w puszczanie latawców.

    Bracia wyśmiali Pawła i zajęli się swoimi sprawami.

    Wieczorem Paweł podszedł do taty i spytał.

- Tatusiu zrobisz mi latawiec na zawody? Chciałbym puszczać latawca. One tak pięknie w górze wyglądają, jak kolorowe motyle.

- A może bracia Cxi pomogą?

- Oni nie chcą. Powiedzieli, że jestem za mały i mam bawić się samochodami. A mnie tak bardzo podobają się latawce.

- A jaki chciałbyś mieć ten latawiec?

- Najpiękniejszy tatusiu. Taki, jak ten, który narysowałem.

- Pokaż, może coś razem zrobimy. Tata przyglądał się pomysłowi syna. Myślał, coś do siebie mówił, mierzył, liczył, aż w końcu powiedział:

- Zgoda. Zrobimy razem ten latawiec i razem będziemy go puszczać.

- Fajnie, ucieszył się Paweł.

    Całą sobotę tata z Pawłem budowali latawiec. Tata mierzył, przycinał, sklejał. Paweł trzymał, podawał potrzebne rzeczy i wspólnie z tatą malował latawca.

    Wspólne dzieło wyszło super. Wszyscy domownicy podziwiali i chwalili tatę i Pawła. Kiedy latawiec był już całkowicie gotowy do zawodów należało, go jeszcze wypróbować, czy wszystko zostało dobrze zrobione. Niedziela miała być tym dniem próby. Już w nocy sniło się Pawłowi, że jest na zawodach, że jego latawiec jest najładniejszy i lata najwyżej. Kiedy tak patrzy w niebo i śledzi lot swojego latawca, widzi nadlatującego wielkiego ptaka, który zahacza skrzydłem o latawiec i niszczy go. Latawiec spada na ziemię, a za nim ptak ze złamanym skrzydłem. Paweł się budzi i cieszy się, że to tylko sen.

    Po sniadaniu tata z chłopcami idzie na boisko szkolne, aby wypróbować latawiec i samoloty. Samoloty dzielnie przeszły próbę latania i mogły spokojnie wziąć udział w zawodach.

    A latawiec? Latawiec wzbił się w niebo i pięknie prezentował się na jego tle. Mienił się różnymi kolorami. Paweł nie mógł się nacieszyć swoim latawcem.

    Nagle nie wiadomo, co się stało, latawiec zaczał opadać w dół, upadł na siatkę ogrodzeniową i oczywiście został uszkodzony. Wystające pręty ogrodzenia przebiły materiał, z którego był zrobiony latawiec i złamały jedną z listewek. Dla Pawła była to tragedia. Tyle marzeń, tyle planów i pracy zostało zniszczone.

    Paweł długo ściskał swój latawiec. Nie słyszał co do niego mówił tata i bracia. Kiedy minął pierwszy zal dotarły do chłopca słowa taty:

- Uspokój się! Nie martw się!

- Tato! Mój latawiec zniszczony. Znów nie mam nic.

- Uspokój się! Mamy jeszcze tydzień. Zdążymy zrobić nowy latawiec.

- Ale ten był taki ładny. Już drugi taki nie będzie.

- Nie martw się. Zrobimy taki sam, albo jeszcze ładniejszy.

    Paweł wytarł oczy, uśmiechnął się, wziął latawiec i poszedł ze wszystkimi do domu.

    W poniedziałek już nie mógł doczekać się powrotu taty z pracy. Kiedy tylko tata wrócił Paweł nie odstępował go nawet na krok. Miał nowe pomysły i nowe rozwiązania dotyczące latawca.

    Cały wieczór asystował tacie przy pracy. Znów trzymał, dokładał, malował, aż wreszcie powstał piękny i kolorowy latawiec. Był jeszcze ładniejszy niż ten pierwszy. Lżejszy

i bardziej kolorowy. Paweł cieszył się, nawet bracia trochę mu zazdrościli, patrzyli z podziwem na nowe dzieło. Tylko teraz latawiec czekał do zawodów. Nie było próbnego latania. Paweł nie chciał przeżywać jeszcze raz tego samego. Wolał czekać do zawodów i tam  cieszyć się z wygranej lub smucić z przegranej.

    Nadeszła wreszcie upragniona niedziela. Cała rodzina pojechała na lotnisko, aby oglądać najpierw akrobacje samolotowe, a potem brać udział w puszczaniu modeli samolotowych i latawców.

    Chłopcy z zaciekawieniem oglądali to, co działo się w górze. Prawdziwi piloci w swych prawdziwych maszynach prześcigali się w akrobacjach. Pokazywali najróżniejsze figury i szyki samolotowe. Było naprawdę na co popatrzeć.

    Chłopcy przejęci jednak byli swoim pierwszym samodzielnym udziałem w zawodach. Każdy z nich chciał być najlepszy, wygrać. Ale nie byli sami. Każdy uczestnik myślał o tym samym. Każdy chciał wygrać i zdobyć najlepszą nagrodę.

    I nadszedł ten czas. Najpierw do „walki” stanęli starsi bracia z samodzielnie wykonanymi samolotami. Może nie były najładniejsze i najlepiej wyposażone, ale były zrobione całkowicie samodzielnie. Chłopcy stając na starcie, mieli nie najlepsze miny, widząc inne pięknie wyglądające i bardziej profesjonalnie zrobione maszyny. Ale nie wycofali się tylko dzielnie wystartowali w zawodach. Bawili się znakomicie, chociaż nie zdobyli żadnej nagrody. Samolot Tomka nie dotrwał do końca, przestały działać baterie, a samolot Jacka, co prawda wytrzymał do końca, ale miał słaby czas. Im się nie udało, ale czekali jeszcze na popisy swojego młodszego brata.

    Paweł był bardzo przejęty. Rodzice dodawali mu otuchy i pocieszali, jak mogli. Wszyscy mu kibicowali i życzyli szczęścia. Kiedy niebo zapełniło się kolorowymi latawcami, wydawało się, jakby tysiące kolorowych motyli wyfrunęło w górę. Co jeden to ładniejszy i lżejszy, szybował wysoko w górę, pokazywał swoją piękność i znów opadał, by następny mógł cieszyć oko kibiców. Latawiec Pawła prezentował się naprawdę pięknie. Szybował wysoko ponad wszystkimi, jakby chciał dolecieć tam, gdzie jeszcze nikt nie doleciał. I gdyby nie koniec zawodów może by mu się udało zobaczyć jeszcze więcej. Teraz jednak musiał wrócić na ziemię do swojego właściciela. Kiedy latawiec opadł na ziemię, Paweł podniósł go

I zaczął przytulać go, głaskać, oglądać czy nic mu się nie stało. Tak był zajęty latawcem, że nie usłyszał werdyktu sędziów, który brzmiał:

- Pierwsze miejsce zajął latawiec „ważka” puszczany przez Pawła l.6.

    Radość była ogromna i trwała bardzo długo. Tomek i Jacek też cieszyli się z Pawłem, chociaż  było im smutno, że to nie oni wygrali tylko Paweł.

    Tata wytłumaczył chłopcom, że wygrana jest na pewno ważna i bardzo cieszy, ale najważniejsze jest to, że ich samoloty zostały zrobione samodzielnie i też dzielnie przeszły próbę. Jeżeli popracujecie jeszcze trochę nad nimi to w przyszłym roku wygracie i wy.

    Po skończonych zawodach wszyscy poszli na dobre lody i długi spacer po lesie.

    Ta wrześniowa niedziela, była chyba najszczęśliwszym dniem w życiu Pawła i jego rodziny.


To jest stopka